Na czym polega zawód Mikołaja?
Tuż przed mikołajkami kompletują skrupulatnie swój strój służbowy, robią wywiad na temat dzieci, które obdarują prezentami, przygotowują swoje kwestie - praca św. Mikołaja wymaga od nich dobrego przygotowania. Nie mogą pozwolić sobie na żadną wpadkę…

Nie przy tak wymagających recenzentach, jakimi są dzieci. Nic nie może wzbudzać ich podejrzeń. Głos, strój, broda, wiedza, poczucie humoru nie mogą wysyłać żadnych niepokojących sygnałów. – Wbrew pozorom to nie jest takie proste zajęcie, jak się początkowo zdaje. Dzieci z natury są bardzo ciekawe i niezwykle spostrzegawcze, nic nie umknie ich uwadze: niedopięty guzik, zapach papierosów, przesunięta peruka, sztuczny brzuch od razu podlegają weryfikacji – mówi Łukasz Wojciechowski z Kielc, który co roku w okresie świątecznym przebiera się za św. Mikołaja.
Pan Łukasz swoją sezonową pracę traktuje niezwykle poważnie. – Do każdego spotkania z dziećmi muszę się dobrze przygotować. Przymierzam starannie skompletowany strój: płaszcz, spodnie, pas, brodę, czapkę, białe włosy, okulary, buty - sprawdzam, czy wszystko leży bez zarzutów. Strój nie może być przypadkowy, tzw. „waciaki” z hipermarketów odpadają w przedbiegach. W miarę przyzwoity strój kosztuje w granicy tysiąca złotych, lepsza wersja nawet dwa razy tyle – opowiada.
Grunt to dobre przygotowanie
- Zanim wyjdę na prywatną wizytę z dziećmi, muszę dowiedzieć się kilku szczegółów dotyczących milusińskich: ile mają lat, jaka jest ich ulubiona zabawka, czy była ostatnio jakaś sytuacja, w której dziecko zachowało się niegrzecznie, co napisało w liście do św. Mikołaja. Te informacje pozwalają mi wiarygodnie odegrać swoją rolę. Przy okazji Mikołaj może troszeczkę pomóc rodzicom w kwestiach wychowawczych. Jednego razu dowiedziałem się od rodziców, że ich córka jest strasznie zazdrosna o zabawki i nie potrafi się nimi dzielić z młodszą siostrą. Zapytałem ją o to podczas naszego spotkania i poprosiłem o poprawę zachowania. Za rok rodzice opowiedzieli mi, że moja uwaga poskutkowała i dziękowali mi za pomoc – kontynuuje.
– Tak w ogóle to zarabiać w ten sposób zacząłem zupełnie przypadkowo. Koledzy ze studiów poprosili mnie kiedyś, z uwagi na moją „mikołajową” posturę, żebym w przebraniu św. Mikołaja wręczył prezenty ich dzieciom. Zgodziłem się. Później o taką samą przysługę prosili ich znajomi, rodziny i tak moja przygoda w przebieranie za Mikołaja się zaczęła – przyznaje pan Łukasz.
Dzieci są nieobliczalne
Spotkanie z dziećmi nigdy do końca nie ma ustalonego scenariusza, ponieważ dzieci są nieprzewidywalne. – Jedne potrafią być bardzo niegrzeczne, inne się strasznie boją, jeszcze inne chcą udowodnić mi na każdym kroku, że jestem nieprawdziwy. Jednego razu np. zostałem ukłuty igłą w nogę, bo dziecko chciało sprawdzić czy wyleci ze mnie powietrze. Tak w jego mniemaniu sprawdza się prawdziwość świętego – wspomina z uśmiechem. Nierzadkie są też wyzwiska i obelgi pod adresem św. Mikołajów. – Jednego razu rozpieszczony chłopiec powiedział do mnie: „Jeśli nie przyniosłeś mi Batmana to … do sklepu stary capie”. Takie sytuacje nie należą do przyjemnych, ale z latami nauczyłem się radzić i z takimi ancymonami – przyznaje. Większość dzieci jednak stara się bardzo dobrze wypaść przed Mikołajem, zrobią wszystko, aby tylko dostać upragniony prezent: śpiewają piosenki, recytują wierszyki, popisują się zręcznością fizyczną.
Mikołaje na pracę i zarobek w okresie świątecznym nie mogą narzekać . Zlecenia zaczynają się 6 grudnia i ciągną się nawet przez cały karnawał. - Oprócz wizyt domowych dostaję zlecenia na imprezy szkolne, przedszkolne czy firmowe – tłumaczy Łukasz Wojciechowski. Wizyta zawodowego Mikołaja trwająca od 15-30 minut kosztuje od 60 do 300 złotych. Występ Mikołaja przed większym gronem dzieci, np. na imprezie firmowej, to już koszt rzędu kilkuset złotych.